Na przykład internautka Dona pisze: „Myślę, że aby uniknąć sytuacji orzekania nieważności małżeństwa, Kościół powinien bardziej wniknąć w intencje, wybadać narzeczonych. Może warto wrócić do ogłaszania zapowiedzi przedślubnych na ambonie i wyczulić wspólnotę parafialną, że zgłoszenie ewentualnych przeciwwskazań jest wyrazem odpowiedzialności za kandydatów, jak i za Kościół, który swoją powagą ogłasza ważność, a za jakiś czas tą samą powagą-nieważność.
Może warto też lepiej dobierać świadków i pouczać o odpowiedzialności za to, co zaświadczają”.
Inny internauta komentuje natomiast w ten sposób:
»...rodzina jest najważniejszą wartością dla polskich katolików. Mimo to..»
Nie rozumiem niektórych komentarzy. Nie rozumiem tez zgorszenia, które dotyka ludzi czytających takie informacje na innych (mniej katolickich) portalach.
Możliwość wytyczenia sprawy o stwierdzenie nieważności małżeństwa jest dla mnie ogromnym postępem dla Kościoła. Wiele osób wstępuje w związek małżeński pod wpływem leku (co inni powiedzą, panna z dzieckiem? jej ojciec mnie zabije), współczucia (przecież jej obiecałem?), szantażu (nie wyjdziesz za mnie to się zabije), wielu nie ma pojęcia co to małżeństwo...”.
Nic więc dziwnego, że w Stolicy powstało już trzecie – dominikańskie, po pallotyńskim i jezuickim, duszpasterstwo związków niesakramentalnych.